czwartek, 14 listopada 2013

Umarli czasu nie liczą.

 Jutro pobiegniemy szybciej, ręce wyciągniemy dalej... aż pewnego pięknego ranka... I tak zmagamy się z prądem... który spycha nas do tyłu, bez końca, w przeszłość.
[trzy miesiące po wielkiej bitwie]
     Nadeszła jesień. Przez trzy z pozoru tak krótkie miesiące wiele się zmieniło. Świat się rozpadł, mgła strachu, która go spowijała opadła obnażając wszystkie niedoskonałości.  Obserwowałem  to co się działo dźwigając ciężar nałożonego na mnie piętna, przyjmując hańbę, którą mnie okryto, idąc w przyszłość, pokutując za przeszłość. Śmierciożercą jest się raz na całe życie, ojciec nigdy się nie mylił. Udowadniał mi to każdy dzień, każde spojrzenie rzucane w moją stronę, każde złe słowo wypowiedziane za plecami, cicho ale tak bym usłyszał. Tyle poświęciłem, krew, pot, łzy, cząstki siebie, które oddawałem każdego dnia by mogli spełnić obietnice, wielkie hasła rzucane do podtrzymywania ognia płonącego w ich sercach, by mogli odbudować swój mały światek dla mnie na zawsze pozostający ruiną.

     Noc była chłodna, niebo niemal całkowicie skryło się za chmurami, a tafla jeziora, którą od dłuższego czasu obserwowałem burzyła się z każdym powiewem mroźnego wiatru. Stałem na wieży astronomicznej nie mogąc uwierzyć, że to co się dzieje to prawda. Odbudowa Hogwartu dobiegła końca, a moja kara za przeszłość razem z nią. Wszystko to było jak dobry, piękny sen, którego nie miałem od dawien dawna. Dopiero teraz w samotności świętując sukces, nowy początek zdałem sobie sprawę jak bardzo zmęczony jestem wewnętrzną wojną z własnymi błędami. To przykre wiedzieć, że zawsze będzie podążał za mną cień tego kim byłem i tego co zrobiłem w imię czegoś co tak naprawdę nigdy nie istniało. Mimo to odetchnąłem głęboko dając ujście wszystkim emocjom, które się we mnie zbierały.
-Draco co ty wyprawiasz. Tylko nie próbuj skakać- wzdrygnąłem się lekko słysząc za sobą cichy ale stanowczy głos. Odwróciłem się do kobiety stojącej na szczycie schodów wieży.
-Witaj Astorio. Nie martw się dzisiaj jeszcze nie chcę zakończyć swojej egzystencji skokiem do jeziora- powiedziałem rozbawiony niemal słysząc jak kamień spada jej z serca. Westchnąłem cicho zdegustowany tym, że widzi we mnie potencjalnego samobójcę choć nie mogłem mieć do niej żalu za to, że tak nisko mnie ocenia. Była przy mnie przez cały czas, widziała co się ze mną dzieje i wspierała w każdy możliwy sposób choć na to nie zasłużyłem. Moja przyjaciółka, Astoria Greengrass.
-Brakowało cię podczas świętowania w Wielkiej Sali, profesor McGonnagall chciała złożyć ci uroczyste podziękowania za długą pomoc przy odbudowie zamku, ale ty wolałeś zaszyć się tu. Czy wiesz ile musiałam cię szukać?! Zresztą nie ważne, powiedz lepiej co ty tu robisz w środku nocy- chcąc nie chcąc musiałem przyznać, że Astoria jako jedna z niewielu na prawdę potrafiła ustawić mnie do pionu, a nawet zrobić coś więcej, zrozumieć. Czasami myślałem co by było gdyby zaraz po wielkiej bitwie nie zaręczyła się z Blaisem, ale zaraz przyprowadzałem się do porządku przypominając sobie, że obydwoje są moimi przyjaciółmi i na dodatek kochają się na zabój. Słodka ironia losu.
-Nie uwierzysz mi gdy powiem, że świętuję więc powiem ci to co i tak już wiesz. Uciekam przed snem bo wiesz Astorio nie przeżyłbym gdybym dziś, gdy to wszystko się kończy znów obudził się z koszmaru w akompaniamencie własnego krzyku. Powiem ci nawet coś więcej ja na prawdę świętuję ale to, że podejmuję walkę z ciągiem dalszym mojego horroru- wypowiadając te słowa niezwykle żarliwie poczułem jak ciepła dłoń Astorii zaciska się na moim nadgarstku w geście, którym uspokajała mnie i jednocześnie dodawała sił do dalszego zmagania się ze sobą. To wszystko było na prawdę zbyt trudne, zbyt skomplikowane.
-Poradzisz sobie Draco, ja i Blaise stoimy za tobą murem ale uważaj w końcu wiesz co mówią. Walczymy by żyć żyjemy by umierać- spojrzałem na jej zmartwioną twarz uśmiechem próbując zapewnić ją, że wszystko będzie dobrze, że moje serce nie pęknie drugi raz, a dusza znów nie rozpadnie się na jeszcze mniejsze kawałeczki, których już nie będę mógł poskładać. W końcu poddała się, skinęła głową i zostawiła mnie w towarzystwie wzburzonego nieba co chwilę przecinanego przez błyskawice. Jeszcze długo stałem wsłuchany w ciche szepty lasu, mamiące obietnicą wolności.
-Nie dzisiaj, nie teraz, jeszcze nie...
***
     Pokój wspólny gryfonów wyglądał magicznie. Złoto oraz czerwień oświetlane przez słaby ogień kominka nadawały pomieszczeniu niepowtarzalny klimat. Choć wystrój niewiele różnił się od poprzedniego było w nim coś co dawało niezwykłe poczucie bezpieczeństwa, jakby zło mogło dostać się wszędzie tylko nie tu.
-Gdy skończymy swoje zadanie wreszcie będziemy żyli szczęśliwie. Tak jak zawsze tego chciałaś, bez problemów, bez szaleństw- stłumiony głos dobiegający zza kanapy przerwał moje nieme przemyślenia. Stałem jak zaklęty zastanawiając się czy nie poinformować tego kogoś o swojej obecności ale to byłoby bynajmniej głupie. Nie mogłem teraz tłumaczyć czemu tu przyszedłem, nie  mogłem się zdradzić. To mogłoby wszystko popsuć, a w moim życiu było już dość komplikacji. Zaczynałem się wycofywać gdy po chwili do moich uszu dobiegły odgłosy pocałunków. Stawiałem krok po kroczku w tył starając się to robić bezszelestnie. Im dalej odchodziłem tym więcej widziałem. Z cienia stopniowo wyłaniały się brązowe, lśniące w blasku kominka włosy, nagie ramiona o skórze tak gładkiej, musiałem to skończyć. Odwróciłem wzrok ale w chwili gdy dotarłem do drzwi przez pokój przebiegł wysoki cień. Zjawił się, cholera. Spłoszone spojrzenie dziewczyny padło prosto na mnie, teleportowałem się. Poznałem ją, w głębi duszy już wcześniej wiedziałem, że to Hermiona i możliwe, że dlatego nie mogłem oderwać wzroku od jej ciała. Popełniłem błąd, ale w to i tak nikt nie uwierzy. Westchnąłem cicho, uporczywie zastanawiając się czy zdążyła mnie poznać. Przez dłuższą chwilę siedziałem na swoim łóżku przygotowany na to, że ktoś za chwilę wpadnie i zacznie wyrzucać mi wszystko co zrobiłem i nie będzie chodzić tylko o podglądanie gryfonek. Siedziałem cierpliwie ale nikt się nie zjawił i choć powinienem czuć ulgę poczułem tylko jak nadciąga kolejna fala niepokoju. Coś za oknem rozbłysnęło, a po chwili całe niebo zajęło się szkarłatem. Podbiegłem do okna uważnie obserwując to co się dzieje. Znałem to zaklęcie, uczono mnie go w młodości. Ojciec zawsze powtarzał, że nadejdzie dzień kiedy będzie musiał go użyć, a wtedy będzie mu potrzebna moja pomoc. Najwyższy stopień zagrożenia, tak to chyba nazywał. Niemal czułem jak moje serce przestaje bić.
Teraz po raz kolejny musiałem czekać bo
mimo upływu czasu niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają jak zło, które tylko na chwilę schodzi do podziemia by w końcu wyłonić się w mroku, rozdrapującym rany, gaszącym płomienie, pożerającym duszę.
***

[Witam po raz kolejny :) Na początku chcę przeprosić, że przez dwa miesiące nie pojawił się rozdział. Nie będę tu się rozpisywać czemu bo powodów było naprawdę wiele, ale przyznam, że pierwszym było moje lenistwo i naprawdę za nie przepraszam. Teraz odnośnie rozdziału. Nie wiem czy przypadnie do gustu chociaż się starałam. Nie każdy lubi tego typu opowiadania bo można uznać, że są pisane dość ciężkim stylem, który ja tutaj wykorzystuję do podtrzymywania napięcia i oddawania uczuć postaci. Mimo to mam nadzieję, że komuś spodoba się to co napisałam. W razie pytań lub zastrzeżeń do treści proszę pisać. Na koniec chcę serdecznie podziękować za wszystkie komentarze! Naprawdę cieszę się, że doceniacie moją pracę. Do następnego rozdziału ;) ]

9 komentarzy:

  1. Bardzo podoba mi się rozdział, muzyka i szablon.
    Uwielbiam napięcie i tajemnice, więc myślę, że to opowiadanie to coś dla mnie.
    Było parę literówek, ale kto by się nimi przejmował, kiedy jest do czytania taki dobry rozdział? :)
    Pozdrawiam, em.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekałam dwa miesiące i wreszcie się doczekałam. :P
    Rozdział bardzo mi się podoba. Było parę błędów, głównie brakowało Ci przecinków tam, gdzie powinny być, ale myślę, że beta załatwiłaby sprawę. :D
    Kocham sekrety i zagadki, a także, kiedy autorki robią z Dracona bardziej uczuciowego, dlatego cieszę się, że one tu są. ^^
    Ciekawym pomysłem było sprawienie, że Astoria jest przyjaciółką Dracona i również dziewczyną Blaise'a - tego jeszcze nie było. :>
    W jednym momencie Draco zastanawiał się, co by było, gdyby Ast nie była z Zabinim... Nie wiem, czy to dobrze zrozumiałam, ale czy Draco był kiedyś w niej zakochany albo nadal jest? o.O
    A potem podglądał Hermionę... Czyżby coś między nimi już było? ;3
    Zaintrygowałaś mnie. Będę wpadać. :D
    Pozdrawiam i życzę duuuużo weny. ^^
    Ana M.

    P.S. Zapraszam do mnie. :P http://the-formula-for-happiness.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Aj czekałam na rozdział u Ciebie.
    W końcu się doczekałam i byłam naprawdę zadowolona bo warto było.
    Przepraszam też że tak późno komentuje.
    Ogółem sama historia jest ciekawa i wciągająca.
    I nie czytałam jeszcze opowiadania gdzie Astoria byłaby dziewczyną Bleisa.
    To dla mnie nowość i dość zaskakująca przyznam szczerze.
    I jestem naprawdę zadowolona i będę wpadać żeby cię odwiedzać częściej.
    Mam nadzieję że kolejne rozdziały pojawią sie równie szybko.

    pozdrawiam serdecznie i czekam na NN.

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę się bałam, że nic więcej już nie napiszesz, a to by było okropne, bo zakochałam się po pierwszych słowach prologu :)
    Oryginalność wprost bije z Twojego opowiadania i to jest jego największą zaletą. Jakie są kolejne? Proszę bardzo, mogę wymienić: tajemniczość, styl pisania, mądre i trudniejsze słowa (najprostszy przykład, który bardzo mnie zadziwił :D "Nie martw się dzisiaj jeszcze nie chcę zakończyć swojej egzystencji skokiem do jeziora") i wiele, wiele innych :3
    Warto było czekać po prostu!

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo mi się podoba :) Nie rozumiem o co chodzi z tym ciężkim stylem. Mnie czytało się ten rozdział bardzo przyjemnie... ale to może dlatego, że uwielbiam napięcie i opisy uczuć postaci. Poza tym, już od prologu mam wrażenie, że twoje opowiadanie będzie naprawdę oryginalne.
    Szkoda, że Draco nie wskoczył do tego jeziorka... nie! Wróć! Ja naprawdę nie życzę mu źle. Ani trochę. Nawet odrobinę!
    Cóż, czekam na następny rozdział. Zobaczymy, co się jeszcze wydarzy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo przyjemny początek historii, uwielbiam Dramione, a Twoja historia bardzo dużo oferuje :) Masz ciekawy styl, używasz bogatego słownictwa, tylko z interpunkcją coś chyba nie tak :). Mimo to, na prawdę mi się podobało i z racji mojego zauroczenia, proszę Cię o informowanie (chociaż po prologu widać zakończenie, ale to wspaniałe zrobić z fabuły taką elipsę, czytelnik zadaje sobie pytanie, jak to się stało?).
    W wolnej chwili zapraszam.
    http://przerwana-cisza.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej! Zostałaś nominowana przeze mnie do Libster Blog Award... Więcej u mnie na blogu: please-do-not-leave-quite-yet.blogspot.com
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej, nie zawieszaj tego opowiadania bo jest fajnie pisane, w sumie to weszlam na twojego bloga, bo zaciekawil mnie adres strony, przzeczytala i pomyslalam- to cos dla mnie, nie lubie cukierkowatego dramione, tylko takie z charakterem, a to ma swoj pazur, jak bedzie ostrzej bedzie lepiej, tzn chodzi mi o to abys nie przeslodzila historii tylko kontynuowala takim stylem, bo jest dobry
    Pozdrawiam,
    dona.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zakochałam się w Twoim stylu pisania, przyprawia mnie on o dreszcze.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń